Malowanie paznokci bez ryzyka

Przyszedł taki dzień, kiedy zadałam sobie pytanie czy paznokcie mogą być zdrowe kiedy stale je maluję, potem zmywam i tak wkoło, i wszystkie te produkty, które stosuję mają bardzo dużo chemii w sobie.

Kobiety od zawsze dbały o swój wygląd i dzięki pomalowanym paznokciom chciały wyglądać na bardziej zamożne i atrakcyjne. Ja też nie wyobrażam sobie doskonałego wyglądu bez dodatku jakim są pięknie pomalowane paznokcie. Niestety długotrwałe stosowanie lakieru ma swoje odbicie na płytce paznokcia, przynajmniej mojej, która z natury jest delikatna, łamie się, rozdwaja i pęka. Wydawało mi się, że idealną metodą na moje paznokcie będzie hybryda, którą zaczęłam stosować jak tylko pojawiła się na rynku. Paznokieć pod nią pięknie odrasta. Grunt to, co 2 tygodnie ją odnowić.  Niestety tu zaczyna się błędne koło. Musisz pójść do manikiurzystki, żeby zdjąć hybrydę. Samemu nie powinno się tego robić. A jak akurat zdarzy Ci się, że nie ma jak, bo nie ma terminu w żadnym salonie, albo jesteś gdzieś daleko w świecie, gdzie nie ma kto Ci tego zrobić, to robi się tragedia. Nota bene byłam kiedyś w takiej sytuacji i spróbowałam zdjąć hybrydę sama. Skutki były opłakane. W dodatku przy kolejnej wizycie moja kosmetyczka doradziła mi przerwę w robieniu hybrydy, żeby dotlenić paznokcie. Dało mi to do myślenia, że może nie tędy droga.

Trafiłam wtedy do nail baru, gdzie manikiurzystka opowiedziała mi o manikiurze japońskim. Stosowanie zabiegu zaleca się w przypadku paznokci łamliwych, kruchych, rozdwajających się. Jest odpowiedni zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn. Zabieg jest dwufazowy i polega na wcieraniu w płytkę paznokcia substancji odżywczych w postaci pasty i pyłku. W skład preparatu wchodzi  keratyna, witaminy A, H i E oraz prowitamina B5. Oprócz witamin jest też wosk pszczeli, który jest źródłem cystyny – aminokwasu eliminującego problem łamliwych paznokci. Zawiera również krzemionkę z Morza Japońskiego, która znacznie odżywia płytkę paznokcia.

Po zabiegu płytka paznokcia zyskuje różowo-perłowy połysk, który utrzymuje się do dwóch tygodni. Aby kuracja przyniosła pożądany efekt, należy ją powtórzyć 3 razy, co dwa tygodnie. Po tym okresie można zaobserwować znaczącą poprawę stanu paznokci,  a także co ciekawe brak narastających skórek wokół płytki paznokcia. 

Efekt w moim przypadku był na tyle spektakularny, że dałam sobie spokój na jakiś czas z lakierami. Tym bardziej, że dowiadywałam się coraz więcej jak wiele szkodliwej chemii jest w produktach do paznokci.

Na łamach światowych serwisów kosmetologicznych publikowane są testy kosmetyków. Za każdym razem krytykuje się tam składniki lakierów do paznokci. Podczas testów przeprowadzonych w 2007 roku tylko jedna trzecia lakierów do paznokci otrzymała ocenę dobrą. Pozostałe lakiery do paznokci otrzymały oceny dopuszczające, a nawet niedostateczne. Największe kontrowersje budzi stosowanie toluenu, ftalanów oraz żywic formaldehydowych. Niejednokrotnie informowano, że ftalany mogą wpływać na niską masę urodzeniową noworodków, a także zakłócenia w obrębie układu hormonalnego kobiety. Żywice formaldehydowe często wywołują alergie. Z kolei toluenu – czyli lotny rozpuszczalnik, może wywoływać podrażnienia oczu oraz skóry i mieć niekorzystny wpływ na układ oddechowy. Formaldehyd  może uczulać, powodować wysypki i egzemy. Pomimo tylu przeciwwskazań i coraz bardziej popularnego ekologicznego podejścia do życia nadal malujemy paznokcie bez względu na możliwe ryzyko.

Ja również chodząc z moimi naturalnymi i zdrowo wyglądającymi paznokciami po kuracji japońskiej, zatęskniłam mimo wszystko za kolorem na paznokciach. Postanowiłam jednak znaleźć lakiery naturalne,  bez szkodliwej chemii, takich, o jakich czytałam, że są na innych rynkach, zwłaszcza amerykańskim.

Okazało się, że można je znaleźć też w Polsce.  Oczywiście w niezawodnej galerii świata, czyli w sieci. Zainteresowały mnie 2 firmy produkujące lakiery tzw. naturalne – ZAO i SANTE. Obie firmy mają piękne kolory w ofercie, nie gorsze niż lakiery syntetyczne.

Lakiery do paznokci marki ZAO łamią stereotyp szkodzącego nam lakieru. Wyprodukowane są na bazie 100% naturalnych składnikach bioaktywnych. Pozbawione zostały one trujących  substancji takich jak ftalan, toluen, fenoksyetanol, butyl, formaldehyd, nie posiadają też parabenów, PEG, syntetycznej kamfory, czy składników GMO. Dodatkowo, zawierają one krzemionkę, dzięki której paznokcie dużo szybciej się regenerują, stają się wytrzymalsze. Można więc powiedzieć, że to nie tylko lakier, ale i odżywka – czyli 2 w 1. W dodatku  ZAO oferuje paletę 12 kolorów, począwszy od klasyki do najnowszych trendów. Wszystkie są pięknie opakowane w buteleczki z nakrętką zrobioną z bambusa. Ja wybrałam nr 650 tzw. malinową czerwień, której jestem fanką od zawsze.

ZAO świetnie się trzyma u mnie na paznokciach u stóp. Gorzej na dłoniach. Przy zwykłych czynnościach domowych typu sprzątanie, zmywanie, dość szybko mi odpryskuje. Może to jeszcze efekt manikiuru japońskiego, który na tyle wygładza płytkę paznokcia, że nie trzymają się jej żadne lakiery. Tak może dziać się przez kilka tygodni. A ja ostatni zabieg robiłam dwa tygodnie temu.

Ogromną zaletą ZAO jest błyskawiczne wysychanie. Można śmiało nałożyć dwie warstwy  lakieru nawet przed snem. Po kilku minutach paznokcie są suche, a rano nie ma żadnych odgniotków.

Drugi wybrany przeze mnie naturalny lakiery do paznokci to Sante. Posiada on szczególną, dobrze tolerowaną recepturę bez formaldehydu, bez toluenu i bez kalafonii, choć nie jest on tak czystym tj. pozbawionym wszelkiej chemii lakierem jak ZAO. Również szybkoschnący i odporny. Długo utrzymuje się na paznokciach. Do usunięcia lakieru firma poleca zmywacz do paznokci na bio-alkoholu i olejku pomarańczowym, który nie zawiera acetonu. Lakier firmy Sante w kolorze  coral pink nr 21 miałam przez 2 tygodnie na paznokciach u stóp. Świetnie się trzymał i nie odpryskiwał. Na dłoniach właśnie testuję i wygląda, że jest dość trwały.

Według mnie minusem Sante jest potrzeba nałożenia, aż 3 warstwa lakieru, żeby nie było widać smug. Być może to kwestia założenia, że naturalny lakier może zawierać tylko niewielką ilość pigmentu.

Kto woli jeszcze bliżej natury istnieje na rynku bardzo ekologiczny nail bar zwany Nailed it. Maluje się tam paznokcie lakierem wegańskim, a pielęgnacje dłoni robi autorskimi zabiegami opartymi m.in. na zdrowych składnikach spożywczych. Kto był na tegorocznym Open’er natknął się pewnie na Nailed It truck, gdzie można było zrobić sobie manicure wegański, który przypomniał mi, że początki manicure sięgające starożytności były bardzo ekologiczne.

Pierwszy lakier powstał ok 3000 roku przed naszą erą w Chinach, za czasów dynastii Ming. Lakier robiono wtedy z drzewa lakierowego. W jego  owocach znajdowało się masło, z którego wyrabiano tak zwany „chiński czarny lakier”. Dla wzmocnienia naturalnych paznokci Chińczycy moczyli je w mleku i nakładali na nie naturalny jedwab. 

W starożytnym Egipcie też malowało się paznokcie. Nie trudno domyślić się, że kolorem paznokci, który rządził na dworze faraona była czerwień, gdyż bardzo popularnym składnikiem była rozdrobniona koszenila – ciemnoczerwony, naturalny proszek pozyskiwany z wysuszonych, zmielonych owadów.

Rozwój syntetycznych produktów do malowania paznokci  jakie znamy obecnie  zaczął się w początkach XX wieku i był produktem ubocznym przemysłu samochodowego. Po dziś dzień w skład lakieru wchodzą przede wszystkim nitroceluloza – substancja wiążąca, lotny rozpuszczalnik i pigmenty barwiące.

Pierwszy prawdziwy lakier do paznokci pojawił się w 1910r w Stanach Zjednoczonych. Był to bezbarwny lakier, którego celem było jedynie ominięcie procesu polerowania paznokci. Lakier był nakładany za pomocą pędzla wykonanego z wielbłądziej wełny. Płynny lakier postał w 1917 roku i została wyprodukowany przez firmę Cutex. Był on wzorowany na lakierach samochodowych, wykorzystywanych do pokrywania karoserii aut. Po ok 20 latach pojawił się pierwszy lakier z czerwonym pigmentem. W 1932 roku firma Charles Revson (Chodzi oczywiście o Charlesa i Josepha Revson, założycieli słynnej fabryki kosmetyków REVLON ) zaczęła produkcję lakierów na bazie pigmentów, dodając je do istniejącego bezbarwnego lakieru, co znacznie ułatwiło indywidualne dobieranie różnorodnych odcieni.

Lakiery do paznokci są grupą kosmetyków zawierających wiele szkodliwych rozpuszczalników, rozcieńczalników oraz żywic.  Zatem warto szukać innych rozwiązań by zachować zdrowie, a jednocześnie nadal mieć poczucie, że jestem zadbana.

13 Comments

  1. Fab pisze:

    Fajny ten post. Dzięki! 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  2. Marlena pisze:

    Od kiedy pamiętam mam slabe paznokcie. Są miękkie, gietkie i lamliwe. Obcinam je krótko bo szybko się łamią. Prawdę powiedziawszy niw pamiętsm kiedy ostatnio mialam pomalowane paznokcie. Akurat w moim przypadku malowanie ich jest niepraktyczne jednak podobają mi się prezentowane przez Ciebie lakiery naturalne. Ta czerwień jest zachwycająca.

    Polubione przez 1 osoba

    1. slowfixblog pisze:

      Ja też nie mam mocnych paznokci dlatego tym bardziej szukałam naturalnych lakierów. Na codzień nie maluję, ale od święta są fajne. Żeby wzmocnić paznokcie polecam Ci manicure japoński, o który też pisałam

      Polubienie

  3. justyna pisze:

    Ciekawy post.

    Polubienie

  4. Efekt kuracji rzeczywiście spektakularny! Czerwień na stópkach ślicznie się prezentuje. Ja na dłoniach mam paznokcie żelowe, French manicure, a na stopach lakier hybrydowy 🙂 Pozdrawiam 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  5. Moim zdaniem warto spróbować naturalnych pielęgnacji , a także nie używać zbyt mocnych preparatów, a zarazem witaminowych.

    Polubione przez 1 osoba

    1. slowfixblog pisze:

      Masz rację! Dlatego korzystam z kosmetyków naturalnych albo wręcz bio

      Polubienie

  6. Aneta pisze:

    Paznokcie miałam w straszmy stanie… dzięki suplementom diety i cytrynie odbudowałam je:) teraz są twarde i mocne 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. slowfixblog pisze:

      Dobrze wiedzieć! dzięki za komentarz:)

      Polubienie

  7. Ala pisze:

    Regularnie miałam problemy z paznokciami. Kruche i łamliwe. Można się było załamać. Teraz stosuję manicure tytanowy, który wzmacnia płytkę. U mnie się sprawdza.

    Polubione przez 1 osoba

  8. Paulina pisze:

    Super artykuł, ja osobiście nie potrafię żyć bez pomalowanych paznokci i niestety, ale zaczęłam odczuwać tego skutki. Na jakiś czas zrezygnowałam z hybryd i zaczęłam stosować kolagen do picia. Czekam na efekty.

    Polubione przez 1 osoba

  9. KingaM pisze:

    Moje paznokcie niestety też cierpią od dłuższego czasu przez co potrzebują dodatkowego wsparcia. Koleżanka poleciłam mi krystall kolagen, zobaczymy czy pomoże. Cieszę się, że trafiłam na ten wpis, mam nadzieję, że moje paznokcie szybko się zregenerują.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz