Przez długi czas marzyło mi się zostać blogerem, ale miałam obawy, że nie potrafię, a oto jestem na spotkaniu dla blogerów Seebloggers2016 w Gdyni jako Slow Fix Blog. Cudowne uczucie znaleźć się wśród śmietanki twórców blogosfery, w dodatku w Pomorskim Parku Naukowo-Technologicznym, miejscu z atmosferą trochę hipsterską, trochę startupową. Tak lubię!
Słucham o doświadczeniach innych, zbieram w głowie inspiracje. Ciągle jeszcze czuje się jak świeży narybek z moim półrocznym stażem blogera, który w wielu kwestiach porusza się z nieśmiałością i po omacku, jak choćby z osławionym SEO. Wydaje mi się, że ciągle jestem ‚zielona’ mimo, że wykonałam skok milowy, bo wreszcie po wielu latach przeżuwania tematu i namowy przez innych znalazłam swój temat i wordpressa, który pomaga mi w przyjazny sposób stawać się z nowicjusza coraz bardziej zaawansowanym użytkownikiem. Wbrew pozorom to nie jest trudne. Nie trzeba być geek girl, żeby stworzyć swój profil i zrobić pierwszy wpis. WordPress jest prosty i w dodatku mam poczucie, że prowadzi mnie za rękę krok po kroku. Nie przeczę zdarzyły mi się wpadki, zniknął mi tekst, a nawet kilka jak zaczęłam kombinować, że może coś zmienię w layoucie bloga. Da się to wszystko cofnąć i odzyskać. Grunt to zacząć! Uczę się ciągle czegoś nowego przy okazji każdego wpisu. W dodatku okazuje się, że moja głowa przestawiła się bardzo szybko na tryb blogowania. Rozmawiam z ludźmi, czytam, oglądam i nagle dostrzegam potencjalne tematy, którymi chcę się podzielić. Robię zdjęcia pod bloga, zwiedzam pod bloga, kupuję pod bloga itd. To taki trochę świr, nie przeczę, ale w granicach normy. Ma to coś wspólnego z dziennikarstwem, a przecież nikt nie powie, że dziennikarz szukający dobrego tematu to świr.
Nie zawsze trafiam z tematem, albo nie umiem go jeszcze dobrze sprzedać czytelnikowi i googlowi, który go odpowiednio spozycjonuje, ale dziś dowiedziałam się o kilku metodach i będę je wdrażać.
W stawianiu pierwszych kroków bardzo pomogła mi przynależność do międzynarodowej grupy blogerów zrzeszonej przez doświadczoną blogerkę ze Stanów. Co ciekawe Caroline sama mnie odnalazła i zaprosiła do swojej grupy. Trafiła na mój profil na instagramie, który prowadzę w 2 językach – polskim i angielskim i to było z pewnością kluczowe. Coroline była naszym coach’em, pokazywała nam jak się nawzajem wspierać, inspirować, popierać. Polecam wszystkim odnalezienie takiej grupy międzynarodowej albo lokalnej. Zdobędziecie przyjaciół i wiedzę potrzebną na początku każdej drogi.
Jeśli więc marzycie o byciu blogerem, nic nie stoi na przeszkodzie. Spróbujcie, podejrzyjcie jak inni to robią, i mam nadzieję do zobaczenia na kolejnych edycjach SeeBloggers, a może jeszcze we wrześniu na WordCamp!
Skomentuj