Idealny prezent

Powoli otwierasz prezent zapakowany w brązowy, szorstki papier, wygląda trochę jak z recyklingu, odwiązujesz konopny sznurek zamiast kokardy. Na jego końcu dynda pachnący cynamon. Zastanawiasz się, co może być w środku. Czy znowu będziesz rozczarowana, że dostałaś kolejny przechodni prezent, zupełnie nie trafiony ani w twoje gusta, ani oczekiwania. I nagle…

Rozszerzają Ci się źrenice. Tak, to jest to o czym słyszałaś od koleżanek, czy może czytałaś w internecie. Te kosmetyki są rewelacyjne, naturalne, bez chemii. Już dawno chciałaś zrobić remanent w swojej łazience  i kosmetyczce. Ten prezent to będzie początek dobrych zmian, które zaczną się na Twojej skórze, a potem zmienią Twoje podejście do świata i natury.

Tak może wyglądać scenariusz w wielu domach, gdzie zebrani w wigilijny wieczór przy choince będą rozpakowywać swoje prezenty. Według badań w tym roku to właśnie kosmetyki będą najczęstszym prezentem podarowanym bliskim. Dlatego zachęcam – podarujcie innym coś naturalnego, co daje, a nie zabiera zdrowia.

Od  dłuższego czasu mówię, czasem też dzielę się na blogu, moją fascynacją kosmetykami naturalnymi.  Na moich półkach pojawiają się kolejne, które odkrywam i testuję. Ostatnie targi Ekocuda potwierdziły, że półka kosmetyków naturalnych jest coraz dłuższa. Można wybierać, przebierać, dopasowywać do swoich potrzeb i upodobań. Co najważniejsze żadne z tych kosmetyków nie powodują uczuleń, nie mają skutków ubocznych, bo nie pozostawiają w naszym organizmie żadnych niepokojąco brzmiących składników chemicznych. A trzeba pamiętać, że aż 60 procent z tego co nakładamy na nasze ciało pozostaje w naszym organizmie. Kosmetyki naturalne mają w 95 procentach naturalne składniki, a organiczne czy bio aż 99,5 procent dlatego przynoszą widoczne korzyści naszemu ciału; skórze, włosom, paznokciom.

Kosmetyki firm, które chciałabym Wam zarekomendować nie są z polecenia, nie znam ich też z kontraktów reklamowych. Sama je wyszukałam, lub przez zupełny przypadek natknęłam się i przetestowałam. Uważam, że każda z tych firm ma coś do zaoferowania wszystkim, którzy wierzą w wartość natury i tym, co wciąż szukają idealnych kosmetyków dla siebie.

Wśród firm produkujących naturalne kosmetyki pielęgnacyjne, które używałam i cenię są:

Ich kosmetyki stale goszczą w mojej łazience. Zaczęłam od eliksiru do ciała pomarańcza z cynamonem. Sprawdził się doskonale w przygotowaniu do lata. Pomógł w wygładzeniu i napięciu skóry.  Jeśli ktoś lubi oleiste kosmetyki i korzenne zapachy to zdecydowanie polecam ten produkt. Latem używałam też olejku z pestek malin zamiast filtra ochronnego. Udowodnił swoje funkcje ochronne nawet przy ostrym słońcu. Kto chce więcej poczytać o opalaniu bez chemii zapraszam do lektury wpisu Gotowi na słońce  Kolejnym moim  ulubieńcem od Mokosh jest krem do twarzy Figa. Uwielbiam figę jako owoc, czekam na figowy sezon zawsze z utęsknieniem. Lubię ją też jako bazę kosmetyków. Daje niepowtarzalny zapach, ale przede wszystkim cudownie działa na skórę. W połączeniu z innymi cennymi składnikami (5 różnych olejków) działa jak dobra maseczka nawilżająco-rozświetlająca.
Firma Hagi zafascynowała mnie swoimi ochronnymi pomadami do ciała. Fenomenalny produkt, można je stosować nie tylko jako balsam do ciała, ale jako pomadkę do ust, którą smarujesz na raz, od razu górną i dolną wargę i jako delikatne perfumy. Wszystkie pomady mają niesamowite zapachy, które długo utrzymują się na ciele. Moi zdecydowani faworyci to pomada z olejem manoi i pomada z olejem z rokitnika.
Hagi ma też w ofercie mydła równie pięknie pachnące jak pomady. Ostatnio wybrałam sobie z olejem konopnym i gałką muszkatałową. Dobrze nawilża skórę i delikatnie ją pilinguje. Wszystkie mydła Hagi robione są ręcznie w sposób tradycyjny ‚na zimno’. Ich bazą są oleje roślinne.
To jedna z pierwszych firm oferujących kosmetyki naturalne, na którą trafiłam i z tej racji mam do niej ogromny sentyment. Zawsze kiedy mam okazję zaglądam do ich sklepów. Organique ma fantastyczny produkt, którego gdzie indziej nie znajdziecie – piankę do mycia, coś pomiędzy mydłem, a żelem pod prysznic. Przy czym jeśli chodzi o wydajność jest prawie jak mydło. Bardzo delikatna, nigdy nie mam po niej uczucia ściągniętej czy wysuszonej skóry.  Moja ulubiona należy do serii Greek i rzeczywiście pachnie jak greckie wakacje. Używam też ich szamponu z serii Cashmere Ritual i maski do włosów Argan Shine. Oba produkty są bardzo dobre dla przesuszonych włosów.
Nie byłabym sobą, gdybym nie znalazła też w ich ofercie czegoś do twarzy. Od dłuższego już czasu używam delikatnego peelingu z drobinkami korundu i koloidalnego złota z serii Eternal Gold i jestem bardzo zadowolona z efektów. Jeśli ktoś korzystał z zabiegów mikrodermabrazji korundowej, wie jak dobrze działa na skórę. Po zastosowaniu peelingu  z korundem i złotem skóra jaśnieje i do tego… pięknie pachnie.
Wśród produktów Organique jest też masełko do skórek i paznokci. Bardzo je lubię. Zawsze mam problem z przesuszonymi skórkami i łamiącymi się paznokciami zimą, a masełko bardzo dobrze się wchłania w płytkę paznokcia i nawilża skórki.
Na firmę Make Me Bio trafiłam podczas lektury jakiegoś kobiecego czasopisma. Akurat miałam braki w kremach. Z opisu wynikało, że firma ma super kosmetyki w bardzo dobrych cenach. Zaryzykowałam i kupiłam dwa kremy i hydrolat z róży damasceńskiej. Krem nawilżający z naturalnym filtrem 25 idealnie nadawał się na letnie miesiące. Żałowałam, że od razu nie kupiłam 2 słoiczków, bo szybko go zużyłam. Drugi krem pod oczy z witaminą E i ekstraktem z ogórka używam do tej pory. Działa jak kompres na ledwo widzące wcześnie rano oczy. Największym przebojem jednak i moim faworytem jest hydrolat z róży. Stosuję go na włosy i na twarz -fantastycznie nawilża i regeneruje jedno i drugie, zostawia też przyjemny delikatny zapach.
Z produktami firmy BIO IQ zetknęłam się po raz pierwszy, kiedy trafiłam na targi Slow Fashion. Pisałam już o nich kiedyś – zajrzyjcie do wpisu  Made in Poland – Organiczne Spa w mojej łazience  Spośród wielu produktów tej firmy wybrałam trójstopniowy zestaw – wodę micelarną, mleczko oczyszczające i krem regenerujący na noc. Dwufazowy demakijaż wodą micelarną i mleczkiem daje uczucie głębokiego  oczyszczenia, nawilżenia i świeżości. W zasadzie mam wrażenie, że nie potrzebuję już kremu, ale idę o ten krok dalej. Jeśli walczy się z przebarwieniami krem ładnie je niweluje, a dzięki zawartości naturalnego kwasu hialurynowego delikatnie wypełnia  płytkie zmarszczki.

Fridge

Słyszeliście kiedyś o kosmetykach z lodówki?  To właśnie Fridge. Pierwsza polska marka, która poszła w stronę całkowitej świeżości. Nie da się korzystać z ich produktów bez posiadania lodówki. Ma to swoje zalety. Kiedy rano nakładasz zimny krem, albo podkład skóra od razu się budzi, dzięki poprawie ukrwienia schodzi z niej niedospanie.  Dla mnie największym przebojem  jest  podkład FF/ Fabulous Face, czyli połączenie kremu z podkładem. W jego przypadku nie ma problemu z doborem koloru bo FF dostosowuje się do każdej karnacji. Po nałożeniu skóra wygląda rzeczywiście – fabulous – świeżo i bardzo gładko. Produkt naprawdę godny polecenia!

Po ostatnich targach kosmetyków naturalnych na mojej liście znalazły się jeszcze dwie kolejne firmy Vianek i Purite

Vianek to 6 serii produktów, przeznaczonych do pielęgnacji twarzy, ciała i włosów, które wyróżniają się kolorem: seria niebieska – nawilżająca, seria zielona – orzeźwiająca i oczyszczająca, seria pomarańczowa – odżywcza, seria czerwona – ujędrniająca i przeciwzmarszczkowa, seria różowa – relaksująca i łagodząca, i seria fioletowa – kojąca i wzmacniająca. Dla siebie wybrałam niebieską ze względu na nawilżający charakter. Ma ona  absolutnie wszystko czego potrzebujemy do pielęgnacji, ale ja w tej chwili  nie potrzebuję wiele, wzięłam więc na próbę masło do ciała i płyn micelarny. Masło zawiera dwa  z moich ulubionych składników shea i masło kakaowe. Dobry produkt na czas zimy kiedy w domach mamy przesuszone przez kaloryfery powietrza i niesprzyjające warunki atmosferyczne na zewnątrz. Płyn micelarny jeszcze stoi i czeka na otwarcie, a potem recenzję po przetestowaniu.

Firma Purite podziałała na mój zmysł wzroku i węchu. Ich nieziemskie mydła rwą oczy, a przy zetknięciu z nosem nie masz ochoty już ich odkładać. Mydła Purite są jak pachnące kamienie szlachetne, nie przesadzam! Sami zobaczcie. Do tego 100 procent naturalnych składników roślinnych i mineralnych. Dla mnie jeden z lepszych prezentów jakie można niezobowiązująco podarować każdemu, a jednocześnie sprawić tym wielką frajdę. Nie próbowałam jeszcze ich innych kosmetyków, ale jestem przekonana, że są równie doskonałe jak mydła.

Jeśli chodzi o kosmetyki kolorowe, polecam niewiele, bo wciąż niewiele jest ich na naszym rynku.

Wśród tych, które przetestowałam i nadal jestem im wierna to kosmetyki australijskiej firmy Zuii. Polecam ich bazę pod makijaż i pudry. W połączeniu z bazą dobrze kryją wszelkie niedoskonałości nie tworząc efektu maski. Nie używam często cieni do powiek, ale mam jeden z oferty Zuii, który ładnie rozświetla oko. Do tego zestawu można śmiało dołożyć tusz do rzęs firmy Lily Lolo, naturalny bez żadnych ropopochodnych składników, doskonale radzi sobie z funkcjami pogrubiania i wydłużania rzęs. Polecam też ich bronzer. Dobry na tę porę roku, kiedy brak nam tego delikatnego muśnięcia słońca na skórze twarzy.

Niesamowitą firmą z kosmetykami kolorowymi jest ZAO, prawdziwa esencja natury połączona z etyką i ekologią w produkcji i użytkowaniu. Prawie wszystkie ich kosmetyki mają 100 procent składników bio, do tego są zamknięte w piękne opakowania z bambusa, których się  (sic!) nie wyrzuca. Koncept marki polega na refillingu czyli uzupełnianiu kończącego się kosmetyku.  Absolutnie zasłużyli na laur Slow Cosmetique!

Testowałam ich lakiery do paznokci, w poszukiwaniu takiego, który nie będzie zawierał w sobie bardzo dużo trującej dla nas chemii jakie są w lakierach tradycyjnych – patrz wpis Zdrowy Manicure

ZAO ma całkiem niezła paletę kolorów. Lakier nie jest zbyt trwały, dobry na wyjścia, ale nie do prac domowych. Za to nie niszczy płytki paznokcia, a wręcz ją wzmacnia dzięki odżywczym składnikom. Hitem jest sama odżywka do paznokci, już po dwóch użyciach widać ogromną poprawę kondycji paznokcia.

Do szczęścia brak jeszcze tylko naturalnych perfum. Chwilę trwało zanim znalazłam takie, których zapach podoba się nie tylko mi, ale i innym. Zapach, od którego nie dostaje się bólu głowy, który delikatnie otula naturalnymi aromatami. Znalazłam dwie firmy – polska Mia i ich zapach Amber, do niedawna mój jedyny faworyt i ostatnio odkryta włoska firm Erbario Toscano, której zapachy przynoszą środek toskańskiego lata. Wszystkie są piękne, ale dla mnie najlepszy wybór to Polvere di Siena, czyli sieneński pył, zapach ziemi, ciepła i obfitości.

Wyżej wymienione kosmetyki to mój subiektywny wybór, dostosowany do konkretnych potrzeb. Jestem pewna jednak, że znajdziecie wśród wymienionych marek idealne prezenty dla swoich bliskich.

Muszę tu podkreślić jeszcze jeden aspekt kupowania naturalnych kosmetyków; Ze względu na swój krótszy termin przydatności spowodowany brakiem konserwantów, uczą nie kupowania na zapas. Mam tylko to, co używam. Dzięki temu moja łazienka nie zarasta w niedokończone kosmetyki, które zwykle w końcu kończyły w śmieciach. Im więcej takich małych-wielkich gestów, które uczą mądrego gospodarowania, tym mniej zaśmieconego i zanieczyszczonego świata.

6 Comments

  1. Weronika pisze:

    Idealnie! Dobrze mieć listę marek pod ręką, bo trochę się gubiłam w poszukiwaniach – dzięki!

    Polubienie

    1. slowfixblog pisze:

      Polecam się:) Już dawno myślałam o tym wpisie, dużo osób prosiło mnie o rekomendacje. Teraz przyszedł dobry moment, żeby się za to zabrać

      Polubienie

  2. ewelinakk pisze:

    Czy ceny kosmetyków na takich targach są niższe niż standardowe?

    Polubienie

    1. slowfixblog pisze:

      Często są w promocyjnych cenach, choć nie zawsze.

      Polubienie

  3. Anna pisze:

    Znów powoli sezon na prezenty się zbliża. Mi mocno podoba się Mapka Zdrapka Polski – piękny kolor ma 🙂 Miałaś z nią do czynienia?

    Polubienie

Dodaj komentarz