Jak żyć w rytmie slow?

Uwaga, będzie coming out! Przyznaje się publicznie – od ponad roku jestem ‚slowliferem’ czyli kimś, kto za wszelką cenę chce żyć uważnie, w zgodzie z własną naturą, w rytmie slow. Czy tak się da? Patrząc po mnie różnie z tym bywa, ale staram się jak tylko mogę. Grunt to wiedzieć jak osiągnąć ten cel.

Co więc zrobić, żeby moje życie było slow, żebym wyhamowała, a wraz ze mną cała rodzina. Nie ma jednej uniwersalnej recepty, ale jest kilka schodków, które prowadzą do bycia slow. Jeśli zaplanujemy, że zaczniemy po nich wchodzić, zamiast jak zwykle próbować przyśpieszyć biorąc windę, będziemy na dobrej drodze do odnalezienia radości w powolności, a co za tym idzie innej jakości życia.

SLOW MOMENT

  • Pierwszy krok w kierunku slow to porzucenie intensywnego życia choćby na parę minut w ciągu dnia, bycie obecnym w tym co właśnie robimy bez gonitwy myśli i nerwowego spoglądania na telefon. Sama ciągle się tego uczę by nie wybiegać myślą do przodu, tylko być tu i teraz, i czerpać przyjemność z rozmowy, myślenia, czy nawet trwania w zawieszeniu. Jeśli udaje mi się znaleźć kilka takich chwil w ciągu dnia nie odczuwam takiego zmęczenia po całym dniu, jak wtedy kiedy biegnę przez dzień bez wytchnienia. Pomaga w tym głębokie oddychanie, które pozwala dotlenić i zrelaksować mózg.

SLOW FOOD

  • Kolejny krok to wyrzucenie szybkości od stołu, znajdowanie radości w jedzeniu i byciu z kimś przy stole. Ten proces zaczyna się już w sklepie, przy zakupach kiedy wybieram składniki do przyszłych dań. Widzę, że tak jak ja, coraz więcej osób czyta etykiety, pyta skąd pochodzi dany produkt. To ważne by wiedzieć co jemy, w jakim stopniu jest przetworzone i czy ma w sobie chemię, której nie chcemy. Pojęcie Slow zapoczątkował ruch Slow Food, który odkrył na nowo wartość starych receptur, dań regionalnych i smak nieprzetworzonego jedzenia.  Zwolennicy Slow Food wiedzą jak celebrować przygotowywanie posiłków i znajdują dużą przyjemność w ich nieśpiesznym spożywaniu. Wiadomo nie od dziś, że jedzenie to jedno z największych przyjemności życiowych, niech więc pozostanie na piedestale Slow.

SLOW DOWN

  • Uczę się cierpliwości w poczekalni, za kierownicą, w kolejce. Carl Honore, autor „Pochwały powolności” napisał, że żyjemy we wściekłych czasach. Ciągle jesteśmy w stanie wrzenia, stresu, wiecznie gonimy za czasem, który stał się naszym największym terrorystą. Tu znowu potrzebuję kilku głębszych oddechów, które pozwalają mi wyłączyć hormony stresu – adrenalinę i kortyzol. Niektórzy mówią, że stres motywuje. Z pewnością potrzebują go zwierzęta, żeby przetrwać. U nas mózg nie rozpoznaje niuansów sytuacji i włącza reakcje stresowe bez potencjalnego zagrożenia. Czyni przy tym straszne spustoszenie w naszym organizmie. Kortyzol pozostaje w nas przez bardzo długi czas powodując wiele schorzeń, uszkadza naszą pamięć, w dodatku powoduje kurczenie się obszarów mózgu odpowiedzialnych za podejmowanie decyzji, za to rozbudowuje obszary odpowiedzialne za nawyki. Zatem głęboki wdech i wydech, nie dajmy się stresowi!

SLOW PARENTING

  • Dla rodziców i również dla nauczycieli ważne jest uświadomienie, że wyhamowanie dotyczy kolejnych pokoleń, które od najmłodszych lat wkręcamy w spiralę pośpiechu. Dlatego uczę moje dzieci, że czas to nie tylko pieniądz, ale jakość życia. To zaowocuje w lepszej przyszłości dla nich i dla nas. Dzieci potrzebują czasu do rozwoju. Im więcej dziecko wie o sobie samym, tym lepiej rozumie własną przyszłość i wyraźnie widzi, że jego życie zależy od niego samego. Jeśli nie ma na to czasu, bo gania z jednego zajęcia dodatkowego na drugie, a w międzyczasie nie ma też chwili wytchnienia w domu, bo musi odrobić lekcje, to żyje w stałym stresie, który  blokuje jego rozwój. Przeprowadzono kiedyś badanie w Stanach Zjednoczonych wśród dzieci z zamożnych rodzin żyjących w Waszyngtonie i Nowym Jorku, gdzie panował tzw. helicopter parenting i wśród mniej zamożnych rodzin, gdzieś na prowincji, gdzie dzieci miały dużo więcej swobody i kontakt z naturą. Wyniki pokazały, że w dorosłym życiu lepiej radzili sobie Ci, którym pozwolono rozwijać się bez ciągłego zarządzania ich czasem.

SLOW BEAUTY

  • Wiem co jem, ale czy wiem, co nakładam na swoje ciało. Specjaliści mówią, że nasza skóra wchłania, aż 60 proc. tego co na nią nakładamy. Jeśli są to organiczne, naturalne składniki to nie mam nic przeciwko, ale jak spojrzymy na etykiety to w kosmetykach jest bardzo dużo chemii, która też przenika przez skórę i nie jest obojętna dla naszego organizmu. Szukam więc kosmetyków naturalnych, najlepiej z certyfikatem EcoCert, które gwarantują dobór składników. Takie na pewno mi nie zaszkodzą. Jest coraz więcej fantastycznych firm kosmetycznych, małych i większych manufaktur, które w oparciu o najnowsze technologie, tajniki medycyny naturalnej i wiedzy zielarskiej,  tworzą ‘ekocuda’. Warto po nie sięgać. Dają one lepsze efekty niż kosmetyki konwencjonalne z najwyższej półki. Pisałam o nich przy różnych okazjach m.in. przy okazji świąt – wpis Idealny Prezent pod choinkę
  • Slow beauty to nie tylko kosmetyki, ale też dbanie o sprawność fizyczną. Wystarczy 2-3 razy w tygodniu pół godziny ćwiczeń, żeby wyprodukować endorfiny – hormony szczęścia i lepiej poczuć się we własnym ciele.  Polecam slow jogging. Posiada wszystkie zalety biegania, ale pozbawiona jest jego wad. Biegając w stylu slow zapobiegam wielu chorobom cywilizacyjnym. Jednocześnie nie narażam się na kontuzje, zakwasy, bóle mięśni i co najważniejsze – nie odczuwam zmęczenia ponieważ biegam poniżej tzw. progu mleczanowego. I o to chodzi w tym slow sporcie, o korzyści zdrowotne bez zadyszki.

SLOW FASHION

  • Bądźmy świadomymi konsumentami nie tylko jedzenia, kosmetyków, ale i mody. Moda slow to dużo więcej niż zrobione ręcznie, czy szyte na miarę. Moda slow jest zrównoważona, wytwarza się ją z poszanowaniem pracy rąk ludzkich i ekosystemu.   Dla świadomego konsumenta istotne jest, że nabyty przez niego produkt zrobił ktoś, kto otrzymał godziwą zapłatę, pracował w ludzkich warunkach i nie zatruwał przy tym środowiska, ani nie nadużywał zasobów ziemi. Taka moda wydaje się być dostępna tylko dla tych z grubszym portfelem, ale de facto nie jest jeśli potraktujmy zakupy ubrań jako inwestycję, która ma nam służyć dłużej niż jeden sezon.  Wyższa cena może być tylko gwarantem jakości i dłuższej trwałości. Za czasów mojego dziadka mówiono, że biednego nie stać na zakup produktów słabej jakości, bo to znaczy kupowanie ciągle od nowa, żeby zastąpić jeden słaby produkt kolejnym.  Stąd w modzie coraz częściej proponuje się rozwiązanie nazywane garderobą kapsułową. Tworzy się już całe kolekcje kapsułowe.  Zasadą jest im mniej, tym lepiej. Podstawą garderoby  są ubrania klasyczne, eleganckie i ponadczasowe w kilku bazowych kolorach, dobrej jakości i dodatkach, które nadają indywidualny charakter. Kapsuła jest zazwyczaj sezonowa, z przejściem niektórych elementów garderoby na kolejny sezon. Stworzenie takiej garderoby polega na skompletowaniu 25-30 codziennych ubrań i akcesoriów dobrej jakości, które będą nam dłużej służyły.

SLOW LEISURE

  • Dbam o posiadanie czasu wolnego. W świecie ogarniętym obsesją na punkcie pracy wypoczynek to poważna sprawa. Nie dajmy się technice, która rozdaje dziś karty, poszukajmy zajęcia, gdzie musimy zaangażować swoje ręce i nie mówię tu o pilocie do telewizora, czy skrolowaniu na tablecie czy komórce. To narzuca nam swoje tempo i nie pozostawia czasu na myślenie.  Myślę o rękodziele – ogniwie łączącym nas z lepszymi, powolnymi czasami. Nieważne czy to robienie przetworów, pieczenie chleba, praca w ogródku, kurs malarstwa czy dzierganie na drutach, nasz umysł uspokaja się i odpręża. To samo daje nam sport i życie towarzyskie. Ważne jest też czytanie. Sam akt zatopienia się w fotelu i w fabule jest sprzeciwem wobec kultu szybkości.

SLOW WORK

  • Życie w korpo porzuciłam prawie 15 lat temu. Mam więc slow w tym aspekcie od dłuższego czasu. Wiem, że nie każdego na to stać, dlatego nie namawiam nikogo do porzucenia starej i znalezienie nowej, idealnej posady. Trzeba tylko uświadomić sobie i innym pewne fakty i zmienić nawyki, nie pozwolić, żeby praca pochłaniała najcenniejsze godziny naszego życia. Technika i nasza nienasycona konsumpcja sprawiła, że pracujemy więcej niż kiedykolwiek.  Nigdzie nie możemy się schronić przed bombardującymi nas emailami, smsami, telefonami. Wiele ludzi nawet chorych czy w trakcie urlopu pędzi do pracy by zachować pozory wydajności. Tymczasem według badań krótsze godziny pracy oznaczają często efektywność i lepszą jakość pracy. Pracownik, który odzyskuje poczucie kontroli nad czasem i rozkładem obowiązków jest  bardziej twórczy i skuteczny. Każdy z naszych gadżetów technicznych ma funkcję kalendarza, są też specjalne aplikacje jak SaveYourDay, które pozwalają tak ułożyć dzień, tydzień czy miesiąc, żeby odnaleźć równowagę między pracą, a domem. Warto też spowolnić tam, gdzie się da. Nasz nieustanny pęd prowadzi często do nieporozumień i niewybaczalnych błędów. Trzeba czasem zamknąć się na 10-15 minut, wyłączyć w głowie tryb praca i zrelaksować się. To pomaga odzyskać siły i spojrzeć na pracę z dystansem.

Smakujmy życie powoli w każdym jego aspekcie! Każdy mały krok w kierunku powolności pozwoli nam odzyskać stracony  w pędzie czas.

13 Comments

  1. O, ja też bardzo bym chciała przejść na tryb slow. Tak naprawdę, jak czytam Twój tekst, to wydaje mi się, że to wszystko jest do zrobienia. Tylko trzeba chcieć;) No może za wyjątkiem slow work… mogę zapytać, jak tego dokonałaś? 😉 I czy da się wyżć ze slow work? 😉

    Polubienie

    1. slowfixblog pisze:

      Wszystko się da, masz rację! Ze slow work może być najtrudniej, ale o tym ukaże się wkrótce mój tekst w magazynie Slow Life.
      Trzymam kciuki, żeby Ci się udało pójść w kierunku slow

      Polubione przez 1 osoba

  2. Ewa Sabajtis pisze:

    Coraz częściej żyję w rytmie slow i bardzo mi się to podoba. Świetny tekst.

    Polubienie

  3. Bardzo ciekawa filozofia. Mam wrażenie, że moje życie jest ostatnio trochę bardziej „slow”, ale trochę przez kolej losu. Dzieci wyfrunęły z gniazda, więc i tempo życia zwolniło.

    Polubienie

  4. Zdecydowanie warto. Ja już dawno pozbyłam się telewizora, rzadziej sprawdzam pocztę, pracuję w swoim tempie itd. Niestety, czasem trzeba się mocno w życiu potłuc, żeby do tego dojrzeć.

    Polubienie

    1. slowfixblog pisze:

      U mnie slow to potrzeba nadrzędna bo jestem mamą zwariowanej 4ki i żoną pracoholika. Nie mam innej alternatywy jeśli chce przeżyć😊 Oprócz tego wiem już, że ziemia i my dochodzimy w tempie fast do krawędzi swoich możliwości. Tylko slow nas może uratować.

      Polubienie

  5. Jem i gotuję w rytmie slow 😉 z reszta bywa rożnie, aczkolwiek nie mam kłopotu z wyłączeniem się z życia, kiedy czuję, ze łapię zadyszkę 😉
    Pracuję w domu, więc tutaj często jest „gorąco”, bo nie zawsze idealnie da się oddzielić czas pracy od czasu „prywatnego”. Czasami rodzinkę trzeba uświadomić dobitniej ;)))) Generalnie jestem ZA życiem slow, bo w dzisiejszych czasach tempo jest straszne.

    Polubienie

    1. slowfixblog pisze:

      Skąd ja to znam?:) Pozdrawiam serdecznie! Trzymajmy się slow!

      Polubienie

  6. Klaudia J pisze:

    🙂 Z zaciekawieniem przeczytałam 🙂 Bardzo podoba mi się filozofia życia w rytmie slow i cały czas się tego uczę. Róznie bywa ze skupianiem uwagi na chwili obecnej, celebrowaniu chwili, ale pracuję nad tym 🙂

    Polubienie

    1. slowfixblog pisze:

      Ja też ciągle pracuję nad życiem slow. To długi proces dla nas wszystkich, którzy dali się wkręcić w fast life.
      Ale po to są szczyty, żeby je zdobywać. Powidzenia!

      Polubienie

  7. O tak, życie slow to wspaniała sprawa! Ja też od lat już nad tym pracuję, choć u mnie zaczęło się od medytowania 🙂 i tak, żeby zachować wewnętrzną uważność, siłą rzeczy slow life stawał się codziennością… Pozytywnie!

    Polubienie

    1. slowfixblog pisze:

      Dla mnie to konieczność życiowa 😉 z mężem pracoholikiem i 4 dzieci. Ale też wierzę mocno w slow, zwłaszcza w wersji green slow. Pozdrawiam serdecznie Slowliferkę

      Polubienie

  8. Zane D pisze:

    Helloo nice post

    Polubienie

Dodaj komentarz