Slow business

Szczytów nie zdobywa się w biegu, ale w powolnym tempie, z zaplanowanymi przystankami w bazach. Oglądaliście film Everest? Spektakularny thriller  akcji oparty na jednej z najtragiczniejszych w historii wypraw na Mount Everest, gdzie wielu nie wróciło już nigdy, a Ci co wrócili przypłacili to trwałym uszczerbkiem na zdrowiu. Ten film doskonale oddaje naturę współczesnego człowieka, który chce się ścigać nawet z żywiołem.

I tak też jest w biznesie. Czujemy oddech konkurencji, która nas dogania w biegu o kolejne kontrakty.  Dobija nas niestabilność rynkowej aury – giełda i popyt na to, co oferujemy. Wypalają nam się ludzie. Nic to! Dalej pędzimy. Nie ma czasu na myślenie, pochłania nas walka o przetrwanie; dokument do podpisania, zebranie, telefon, czy email, który trzeba odebrać. Dzień po dniu, tydzień po tygodniu, to co pilne wygrywa z tym, co ważne. Docieramy po drodze do wyznaczonych baz, ale w konsekwencji różnych zaniedbań nie docieramy na szczyt. Nieprzemyślane decyzje przynoszą nam szkodę, a przecież nie jesteśmy z góry skazani na porażkę.

Może wyda się to absurdalne, ale szczyt można zdobyć idąc slow. Nie chodzi o ślimacze, czy żółwie tempo, ale uważność, przyglądanie się szczegółom, dokładne poznanie warunków i swoich możliwości, a także dostosowanie czasu do realizacji konkretnego zadania. W efekcie braku presji wszystkim zmniejsza się poziom stresu, co pozwala skupiać się na poszczególnych odcinkach, które mają nas doprowadzić do szczytu. Spokojna atmosfera wpływa zarówno na nas, jak i na naszych współpracowników. Wszyscy pożytkują wtedy swoją energię  na realną pracę, a nie walkę z czasem, złymi warunkami zewnętrznymi, czy brakiem pomysłu, co dalej.

Gervais Williams, słynny inwestor z Londynu, udowodnił w swojej książce „Slow Finance”, że istnieje sposób na wprowadzenie idei slow nawet na tak skomplikowanej ścianie jak finanse. A jak zrobić to w swojej firmie, zyskać czas i utrzymać efektywność, by zdobyć swój Everest? Z mojego własnego doświadczenia widzę kilka  potencjalnych zmian, które mogłyby pomóc:

  • nagradzanie za efekt, a nie prędkość w wykonywaniu zadania lub odwrotnie ilość godzin spędzonych nad nim
  • ocenianie w sposób konstruktywny nie człowieka, a wykonaną przez niego pracę i wysiłek, jaki w nią włożył
  • stworzenie systemu komunikacji, w której niezbędne informacje potrzebne do wykonywania konkretnych zadań są łatwo dostępne
  • dostrzeganie naturalnych zdolności  i tworzenie warunków dla ich rozwoju, bo to one w połączeniu ze zdobytą wiedzą i doświadczeniem przynoszą największą efektywność
  • wybór zadań i ich priorytetyzacja, zamiast przerzucania w tym samym czasie jednego, drugiego, a czasem trzeciego i czwartego zadania
  • stworzenie  przestrzeni relaksu – miejsc w biurze na złapanie oddechu i dystansu, bez żadnych dystraktorów jak komputer i telefon

Biznes  potrzebuje  uważności i odpowiedzialności w drodze na swój Everest. Kiedy najbardziej produktywne godziny dnia spędzimy  wykonując warte  zachodu zadania, w odpowiednio zaplanowanym czasie,  robiąc użytek ze zdolności własnych i innych, zachowamy niezbędną nam do życia energię, a nasz wysiłek przełoży się na lepsze dla nas wszystkich warunki i aurę.

10 Comments

  1. W sumie to rady elastyczne, do pisania pracy licencjackiej też się przydadzą

    Polubienie

    1. slowfixblog pisze:

      Rady elastyczne dają się zastosować wszędzie:) Powodzenia z pracą licencjacką! Miło mi będzie jak mnie zacytujesz!

      Polubienie

  2. Moj biznes nie wytrzymal niestety konkurencji. Swoja droga, Everest to moj ulubiony film 😊

    Polubienie

    1. slowfixblog pisze:

      Niestety nie zawsze się udaje, ale trzeba próbować iść dalej szukając nowych wyzwań. A film Everest rzeczywiście zostaje długo w pamięci…

      Polubienie

  3. Ja prowadzę swój biznes od 5 lat i muszę przyznać, że jest to mozolne pięcie się w górę. Bardzo męczące, ale daje dużo szczęścia.

    Polubienie

    1. slowfixblog pisze:

      Trzymam kciuki, żeby więcej było poczucia szczęścia niż mozołu!

      Polubienie

  4. Marlena pisze:

    Bardzo trafne porównanie. Sukces- Everest. Zgodzę się z Tobą, że pod górę idzie się wolniej, może to nawet lepiej, poczucie satysfakcji wtedy jest głębsze 🙂

    Polubienie

    1. slowfixblog pisze:

      Tak, dokładnie tak jest! Nie odczuwasz tak zmęczenia, za to masz poczucie, że wiele pod drodze dostrzegłeś, doświadczyłeś i zyskałeś.

      Polubienie

  5. Czarna Skrzynka pisze:

    Trzeba o tym zawsze przypominać. Tylko rzeczy trudne mają sens! 🙂

    Polubienie

    1. slowfixblog pisze:

      Masz rację! Coś w tym jest, choć wszyscy chcielibyśmy łatwo i przyjemnie…

      Polubienie

Dodaj komentarz