Co robię, gdy rośnie temperatura świata?

Świat dostaje gorączki. Powiecie, że zwariowałam. Co ja gadam?! A ja Wam powiem, że mam podstawy, żeby tak twierdzić.

W naszym ludzkim pojęciu świat dostaje całkiem dużej gorączki, bo temperatura wzrasta, by osiągnąć o 3 stopnie więcej niż powinna. Niektórzy nawet się cieszą bo dłużej jest ciepło, nie pada, lato było ekstremalnie długie i gorące. Ale wbrew pozorom to nie jest wcale dobre, ani dla nas, ani dla planety. Wyobraźcie sobie, że to Wy macie o 3 stopnie więcej. To już jest poważna gorączka, która sama nie przejdzie. Trzeba z nią walczyć, wyleżeć swoje, nawodnić organizm i podać leki przeciwgorączkowe. Nie zbijana gorączka robi spustoszenie w organizmie,  może nawet zabić. To samo dotyczy naszej planety. Tylko to dużo większy i bardziej skomplikowany organizm. Według wyliczeń na uzdrowienie go mamy  tylko 12 lat! I ta gorączka niestety urośnie, ale chodzi o zmniejszenie jej wzrostu do 1,5 stopnia.

Opublikowany w tym tygodniu raport z posiedzenia Międzyrządowego Panelu ONZ ds. Zmian Klimatu nie pozostawia złudzeń. Jeśli nic się nie zmieni czeka nas klimatyczna katastrofa. 91 naukowców z 40 krajów przeanalizowało tysiące badań, z których wynika, że jeśli dopuścimy do zbytniego podgrzania się świata liczba upalnych dni jakich doświadczyliśmy tego lata będzie dużo większa, co przełoży się na znacznie wyższą liczbę pożarów. A już w tym roku było ich bardzo dużo w takich miejscach, gdzie normalnie nie występują. Poziom mórz wzrośnie dodatkowo o 40 cm. To z pozoru niewiele, ale wielu milionom ludzi, szacuje się, że nawet 275 milionom grozi zalanie ich terenów mieszkalnych. Zwłaszcza wyspiarze obawiają się tego scenariusza.  Z drugiej strony wyschną źródła słodkiej wody i tereny pod uprawy. To spowoduje głód i wielkie migracje ludzi. Pisała o tym w swojej proroczej książce „Błękit” Maja Lunde. 

Podniesienie się temperatury o więcej niż 1,5 stopnia sprawi też, że znikną całe ekosystemy, a wraz z nimi ich mieszkańcy – rośliny, owady i zwierzęta. Mówi się, że możemy się pożegnać całkowicie z  rafami koralowymi.  Mówicie ok, jakoś to przeżyjemy, ale jeśli sądzicie, że nas to nie dotyczy, że w Polsce globalne ocieplenie może tylko poprawić pogodę, bardzo się mylicie. Polsce grozi pustynnienie i katastrofalne w skutkach zjawiska pogodowe. Pisałam o tym przy okazji wpisu o Badaczach Wody. Czytałam też, że w tym tygodniu do naszego Ministerstwa  Środowiska wpłynął dokument dokładnie to opisujący.

Czy ktoś na wysokich szczeblach podejmie szybkie decyzje nie zwlekając jak zwykle do ostatniej chwili? A czy my możemy coś z tym zrobić? Czy tylko usiąść i biadolić, że świat się kończy, czy jednak jakoś możemy pomóc? Jest pewien sposób. Idąc moją drogą SLOW odkryłam, że ma ono drugie imię – ZRÓWNOWAŻONY ROZWÓJ. Co więc robię na co dzień, żeby żyć w sposób bardziej zrównoważony?

Są 4 obszary, gdzie mogę mieć swój wpływ na obniżenie gorączki świata:

  1. ŻYWNOŚĆ;
  • kupuje sezonowe produkty lokalne z gospodarstw ekologicznych, aby wspierać zdrowe rolnictwo i zmniejszyć udział transportu towarów z innych krajów
  • wspieram małe, lokalne zakłady przetwórcze działające w oparciu o zasady SLOW FOOD
  • używam własnych toreb na zakupy, w tym własnych opakowań – mam swój ZERO WASTE SET, żeby zmniejszyć zużycie plastiku, który nie tylko bardzo długo się rozkłada niszcząc przy tym ekosystem, zanieczyszcza wodę, ale też jego codzienne zapotrzebowanie wymaga ogromnych nakładów energetycznych przy produkcji
  • kupuję mniej mięsa bo hodowla zwierząt przeznaczonych na ubój i przetwórstwo ich mięsa w dużej mierze przyczyniają się do emisji CO2, również w związku z potrzebą produkcji ogromnej ilości żywności dla tych zwierząt
  • piję wodę z kranu, nie kupuję wody w plastikowych butelkach, bo potrzebny do ich produkcji plastik, a potem transport tej butelkowanej wody i przechowywanie jej wymaga ogromnej ilości energii

2. MODA

  • ograniczam zakup nowych ubrań i butów, bo ich produkcja nie tylko powoduje zużywanie zasobów ziemi, ale wymaga ogromnego zużycia energii w samym procesie powstawania jak i transportu
  • naprawiam lub przerabiam to, co mam w szafach. Jeśli kupuję nowe zwracam uwagę były wyprodukowane w sposób ekologiczny
  • nie wyrzucam ubrań, by zalegały na wysypiskach, gdzie rozkładając się wydzielają trujące gazy. Oddaje ubrania innym, którzy tego potrzebują, albo przekazuję do recyklingu według zasady CLOSE THE LOOP. W prawie każdym sklepie sieciowym poczynając od H&M poprzez OKAIDI, Intimissimi i inne znajdziecie specjalne pojemniki na zużyte tekstylia do tego przeznaczone
  • buty, które potrzebują prostej naprawy oddaję do lokalnego szewca, a jak wymagają odświeżenia, czy większej reperacji do firmy WoshWosh, o której pisałam we wpisie Butoholik

3. TRANSPORT

  • staram się jak najwięcej chodzić, albo jeździć rowerem jeśli poruszam się sama (tzn. nie muszę wozić mojej 4ki dzieci)
  • jeśli używam taksówek nie jeżdżę sama, ale zawsze z kimś ze znajomych, kto jedzie w to samo miejsce
  • podróżując służbowo wybieram pociąg
  • będąc w podróży, w obcych miastach wybieram transport miejski
  • i…. czekam na super ekologiczny samochód bo te dotychczas wyprodukowane nawet elektryczny czy hybrydowy wciąż takie nie są

4. DOM

  • gaszę światła, kiedy wychodzę z pomieszczenia i używam energooszczędnych żarówek
  • korzystam z napraw/serwisu, kiedy psują mi się sprzęty
  • kiedy kupuję nowe sprzęty zwracam uwagę na to by były jak najbardziej ekologiczne – wyprodukowane z materiałów z recyklingu i energooszczędne w używaniu
  • nie używam przedmiotów jednorazowego użytku  (słomki, kubki, talerzyki, serwetki, torby)
  • używam perlatorów w kranach, nie wylewam wody, która mi została np. w wazonie, ale wykorzystuję do podlania kwiatów doniczkowych, oszczędzam wodę przy myciu i zmywaniu
  • kupując kosmetyki podobnie jak żywność pakowaną zwracam uwagę na opakowanie. Staram się unikać plastiku choć wiem, że wciąż jest to trudne, ale nie niewykonalne Dlatego np. ostatnio zrezygnowałam z płynów do kąpieli na rzecz mydeł

Brzmi jak wyzwanie? Zapewniam, że wdrażając wszystkie te punkty bardzo szybko przyswoiłam sobie eko myślenie. I wiem, że im więcej z Was przejdzie ten proces jak najszybciej tym większa szansa, że nasze postawy wymuszą zmiany społeczno-rynkowe. Według zasady jeśli 10 procent społeczeństwa powtarza pewną czynność to już jest trend, a trendy przynoszą większe zmiany.

2 Comments

  1. Ola pisze:

    Te same zasady stosuję i ja. Do tego kupując mięso, a kupuje go mało w porównaniu do lat wstecz, wybieram drób.
    Po sery chodzę z własnym pudełkiem na stoisko mięsne. Wszystkie warzywa kupuję bez torebek foliowych, tylko jeszcze z ziemniakami sobie nie radzę w tym względzie. Na mydło zwykle też się przerzuciliśmy. Płatki owsiane, i inne sypkie wybieram w torebce papierowej, ale niestety w wielu przypadkach nie ma nawet takiej opcji. Jeden samochód sprzedaliśmy. Drugim wożę dzieci do szkoły, bo ranki są trudne. Ale powroty do domu staram się ogarniać komunikacją miejską.
    Cieszę się, ze przeczytałam ten tekst. Cieszę się, ze nie jestem sama. Bo patrząc na bliski mi świat mam wrażenie ze jestem postrzegana jak dziwaczka… z tymi moimi wymysłami.

    Polubienie

    1. slowfixblog pisze:

      Ola, a ja się cieszę, że tu trafiłaś i opisałaś swoje działania. Takich dążących do zero waste jak my jest na szczęście coraz więcej. Polecam Ci grupę na FB – Zero Waste Polska albo Zero Waste Bez Spiny wtedy nie będziesz czuła się sama w podejmowanych wysiłkach. Co do pakowania warzyw i owoców – są osoby, które szyją specjalne siatki czy woreczki np ze starych zasłonek właśnie z przeznaczeniem na warzywa, owoce czy pieczywo. Ja mam taki set, z którym chodzę na targ.
      Jeśli czujesz, że potrzebujesz w czymś wsparcia pisz! Chętnie odpowiem Pozdrawiam Cię serdecznie

      Polubienie

Dodaj komentarz