Zwykle o tej porze roku nie mogę doczekać się szusowania na nartach po wielkiej, puszystej bieli. W tym roku stało się inaczej. W środku naszej polskiej zimy zamarzył mi się wielki błękit i kojący szum fal. Wierzę, że podpowiedział mi to tzw. zdrowy rozsądek.
Każdy z nas, kiedy wsłucha się w swój organizm, wie co w danym momencie będzie dla niego dobre. Czasem odczuwamy jakiego koloru ubranie będzie dla nas najlepsze w danym dniu, albo jakim kolorem wypełnić dom, żeby lepiej w nim funkcjonować. Mówi się, że to zależy od naszego samopoczucia, że organizm sam podpowiada zmianę kolorystyki. I rzeczywiście tak jest. Każda barwa to w rzeczywistości drganie fali elektromagnetycznej o określonej częstotliwości. Człowiek reaguje na to drganie dzięki zmysłowi wzroku, ale dopiero nasz mózg rozpoznaje konkretny kolor. Operując kolorem można stymulować pracę mózgu tak, aby wywołać komórkowe reakcje łańcuchowe, które z kolei wyzwalają nasz własny potencjał zdrowotny.
Mój organizm zdecydowanie potrzebował teraz terapii błękitem, który wycisza, ale też pozwala zebrać energię. W ten sposób dziś rano, zamiast rozgrzewki przed nartami, pobiegłam ścieżką wzdłuż plaży. Wiatr wiał od morza, fale rozbijały się o brzeg, głowa stygła od natłoku myśli, a płuca napełniała bryza pełna jodu.
Pisałam już kiedyś o zaletach bycia nad morzem, o tym, że możliwość obcowania z wielką wodą pomaga ludziom w redukowaniu stresu i nabieraniu zdrowego dystans do pędu codzienności. Wielki naturalny błękit według naukowców z Michigan State University działa bardziej uspokajająco niż zieleń. Specjaliści od chromoterapii tj. leczenia kolorem, mówią, że błękit odnawia układ nerwowy, zwalcza bezsenność, zwiększa inwencję i koncentrację. Ponad to poprawia pracę serca i układu krążenia, gdyż obniża ciśnienie krwi.

Wyniki badań epidemiologa Lory Fleming z University of Exeter pokazują, że ludzie żyjący na wybrzeżu rzadziej lub w mniejszym stopniu odczuwają ból fizyczny, są też zdrowsi psychicznie. Obecność morza czy oceanu sprzyja aktywności fizycznej, ale i kontemplacji. To dwie czynności, które rzadko są w naszych codziennych planach, a dzięki nim dłużej zachowujemy zdrowie.
Nowi mieszkańcy nadmorskich miast potwierdzają zdecydowanie lepsze samopoczucie niż w trakcie życia w głębi lądu. Wynika to też ze zdrowego snu. Jak wspominałam wielki błękit wycisza i pomaga zwalczać bezsenność. Do tego dochodzi powietrze morskie, które jest nasycone jonami ujemnymi pomagającymi absorbować tlen. W efekcie śpimy głębokim, regenerującym snem, który daje siłę i zdrowie.
Morze zapewnia nam też dużą dawkę jodu, który dodaje energii, obniża poziom cholesterolu, poprawia metabolizm i wzmacnia odporność. To wszystko jest ładnie i krótko określane po angielsku jako seaside well-being.
Nie wszystkim nam jest dane mieszkanie nad morzem czy oceanem, ale jak jest okazja trzeba tam gnać by łapać ten dystans i sycić się wielkim terapeutycznym błękitem choćby było to w środku zimy.
Kolory graja u mnie ogromną rolę – wyciszają właśnie jak błękit czy zieleń w mieszkaniu i za oknem oraz kreatywnie napędzają, jak widać na moim blogu. Nie sądziłam, że w błękicie tkwi taka moc! Określenie ” seaside well-being” brzmi bardzo zachęcająco. Czekam na ponowienie połączenia Ryanair z Wrocławia do Gdańska, gdzie zacznę być częstym gościem, mam nadzieję, że pomoże ujarzmić moją bezsenność. 🙂
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Trzymam kciuki, żeby szybko Was znowu skomunikowali z wybrzeżem. Wielki błękit naprawdę działa.
Pozdrawiam serdecznie!
PolubieniePolubione przez 1 osoba