Przeczytałam ostatnio, że w Europie i Stanach zaczęła panować moda na kaizen. Moda – może to nie jest właściwe słowo, to raczej potrzeba naszych czasów.
Filozofia kaizen pochodzi z Japonii, kai oznacza zmianę, zen – dobrą czyli jest to dobra zmiana. Metoda jest prosta, polega na małych krokach, które zmieniają nasze podejście do różnych spraw, bez wywoływania stresu. Nie potrzeba do tego pieniędzy, ale czasu, cierpliwości i otwarcia. Należy tak zmylić wrodzone opory przed przyjmowaniem nowego sposobu zachowania, by móc cieszyć się osiągniętym sukcesem, a jednocześnie nie wywoływać w swoim życiu emocjonalnej rewolucji, za które w naszym mózgu odpowiedzialne jest ciało migdałowate. Podstawy kaizen można zgłębić w książce Roberta Maurera ‚Filozofia Kaizen. Jak mały krok może zmienić Twoje życie’.
Temat mnie bardzo wciągnął, bo jest poniekąd kontynuacją tego o czym już słyszałam. Mówi o tym znana amerykańska aktorka Goldi Hawn w swojej książce ’10 minut uważności’. Praktykując uważność polegającą na świadomym oddychaniu, odczuwaniu i myśleniu, czy metodę małych kroków kaizen możemy oszukać nasz mózg tak, by nie włączał reakcji walki i ucieczki, a co za tym idzie hormonów stresu czyli adrenaliny i kortyzolu.
Niektórzy mówią, że stres motywuje. Z pewnością potrzebują go zwierzęta, żeby przetrwać. U nas często mózg nie rozpoznaje niuansów sytuacji i włącza reakcje stresowe bez potencjalnego zagrożenia. Czyni przy tym straszne spustoszenie w naszym organizmie. Kortyzol pozostaje w nas przez bardzo długi czas powodując wiele schorzeń, co więcej odbiera nam możliwość racjonalnego myślenia, uszkadza naszą pamięć, w dodatku powoduje kurczenie się obszarów mózgu odpowiedzialnych za podejmowanie decyzji, za to rozbudowuje obszary odpowiedzialne za nawyki. I tu jest pies pogrzebany…Dlatego każda zmiana w naszym życiu jak choćby rozmowa rekrutacyjna powoduje w nas paniczny lęk.
Sama odczuwam zgubne skutki stresu na co dzień. Wręcz namacalnie czuję jakby mi ktoś zacisnął naczynia krwionośne, odebrał tlen, a na koniec założył obręcz na mózg. A przecież nie znajduję się w stanie zagrożenia życia, pewnie wytrącił mnie z równowagi mój nastoletni syn, spinam się, bo z czymś nie mogę zdążyć, albo ktoś mnie na drodze wkurzył. Pamiętam, że mogę nad tym zapanować, że wystarczy dotlenić głęboko mózg, poobcować z naturą, a wtedy stara mądra sowa czyli kora przedczołowa uspokoi stróżującego psa – moje ciało migdałowate. Trzeba tylko robić to systematycznie tak, jak małe kroki metody kaizen.
Warto wiedzieć, że filozofia mindfullness czyli uważność wywodzi się z duchowości buddyjskiej. Dla chrześcijanina nie jest to obojętne.
PolubieniePolubienie